Dnia 26 lutego 2019r Zarząd Główny (ZG) PTGP wydał oświadczenie w sprawie Rozporządzeń Ministerstwa Zdrowia dotyczących postępowań położniczo-ginekologicznych. Oświadczenie to jest podpisane przez prof. dr hab. n. med Mariusza Zimmera, Prezesa Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników.

 

W oświadczeniu tym gremium apeluje, aby obowiązujące Rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia, w tym Rozporządzenie dotyczące standardów organizacyjnych opieki położniczej, które obowiązuje od stycznia 2019r “(…) niezwłocznie utraciły swoją moc prawną”. Swoje stanowisko argumentują faktem, że Rozporządzenie, wydawane przez organ państwowy (Ministerstwo Zdrowia) powinno mieć charakter organizacyjny a nie dotyczyć merytorycznego postępowania leczniczego. Dlaczego to takie ważne wg ZG PTGiP?

 

Prześledźmy po kolei zaprezentowaną w oświadczeniu linię argumentacyjną:

 

“Wychodzimy z założenia, że każdy przypadek medyczny należy rozpatrywać indywidualnie, zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, (…)” Nie trudno się nie zgodzić, brzmi jak Evidence Based Medicine! Wszak o to chodzi w opiece medycznej a zwłaszcza okołoporodowej aby zastąpić rutynę indywidualnym podejściem do preferencji i życzeń pacjenta/odbiorcy usługi medycznej. Uaktualnianie wiedzy też jest ogromnie ważne. Ale czytajmy dalej:

 

“(…) Rekomendacjami Towarzystw Naukowych, Algorytmami Postępowań wydawanymi przez zespoły eksperckie danej specjalności, (…)” STOP. W Polsce nie ma innego konkurencyjnego towarzystwa naukowego poza PTGP, które jest jedynym działającym towarzystwem w obszarze Ginekologii i Położnictwa, wydającym rekomendacje dla pozostałych lekarzy tej specjalności. Odnoszę wrażenie, że PTGP czuje się urażone, że Ministerstwo Zdrowia “wjechało” w ich kompetencje i chciałoby odzyskać “monopol” w tym zakresie. Oczywiście istnieją też zagraniczne towarzystwa naukowe położników, które również wydają swoje rekomendacje naukowe, ale w wielu kwestiach polskie wytyczne rozmijają się z tymi zagranicznymi autorytetami, o czym będę pisać w kolejnych postach. Wnioskując po tych różnicach mam wrażenie, że chodzi tylko i wyłącznie o odzyskanie pozycji PTGP. Dalej czytamy:

 

“(…) a nie pod dyktando sztywnych zaleceń przekazanych w akcie prawnym, jakim jest Rozporządzenie Ministra Zdrowia.” Owszem. Nie jest dobrze, gdy prawne uwarunkowania ograniczają samodzielność i niezależność medyka, który powinien mieć wolność w podejmowaniu decyzji medycznych zgodnych z preferencjami pacjenta. Ale tutaj warto sobie zadać pytanie: Dlaczego Ministerstwo Zdrowia zdecydowało się na wydanie rozporządzenia, które faktycznie reguluje medyczne postępowanie? Odpowiedź jest prosta: Było tak fatalnie, i tak wiele szkodliwych praktyk było zakorzenionych w położnictwie, że postanowiono wymusić ich odrzucenie aktem prawnym. Ogromną rolę odegrały organizacje pacjenckie, takie jak chociażby Fundacja Rodzić po Ludzku, działające pod przewodnictwem nieżyjącego już prof Zbigniewa Religii (który był kardiologiem, a nie położnikiem!). Niestety wolność praktykowania położników, której domaga się PTGiP doprowadziła do ogromnej medykalizacji oraz traum porodowych wśród kobiet. Nie oszukujmy się, gdyby Evidence Based Medicine hulało jak w zegarku w polskim położnictwie, nie trzeba by było sięgać po radykalny krok, jakim jest akt prawny w randze Rozporządzenia. Niczym nie kontrolowana samowolka przedstawicieli polskiego położnictwa sprawiła, że pojawiła się potrzeba aby uregulować ten położniczy bałagan w postaci prawa powszechnie obowiązującego. Ta sytuacja trochę przypomina postawę nastolatka, który dopomina się od mamy i taty wolności i dorosłego traktowania, ale nadal popełnia masę szkodliwych błędów i widać, że na tą wolność jest jeszcze dla niego za wcześnie. Mało tego, nastolatek taki, trochę wybiórczo traktuje dorosłość i wybiera sobie z niej tylko to, co mu w danej chwili jest potrzebne i się mu podoba. PTGP z jednej strony domaga się takiej wolności praktykowania, z drugiej strony, nie robi nic aby weryfikować wyniki pracy swoich lekarzy. EBM to nie tylko wolność i niezależność medyka ale i ostry krytycyzm wobec wyników swojej własnej pracy mierzony za pomocą konkretnych wskaźników. W Polsce nie mierzy się niczego poza śmiertelnością okołoporodową i odsetkiem cięć cesarskich jeśli chodzi o położnicze wskaźniki medyczne. Nie wiadomo co się dzieje “po drodze”. Mało tego, wybiera się tylko niektóre zalecenia zagraniczne, kopiuje na populację polskich kobiet i noworodków i robi z nich rutynę a potem nie sprawdza ani rezultatów ani wyników takich działań, czy choć trochę są zbliżone lub porównywalne do trendów światowych. Jeden wielki eksperyment! To NIE JEST Evidence Based Medicine.

 

Czekam aż PTGiP dowiedzie za pomocą konkretnych liczb, że wdrażanie najnowszych dowodów naukowych idzie ich lekarzom sprawnie i profesjonalnie a ich zapewnienia i żądania znajdują pokrycie w statystyce. Jak na razie odsetek cięć cesarskich oraz interwencji medycznych galopuje w zatrważającym tempie.

Wg danych Fundacji Rodzić po Ludzku z roku 2017:

 

  • odsetek cięć cesarskich wynosi aż 43%
  • odsetek nacięć krocza to aż 50%
  • aż 68% szpitali zakłóca nieprzerwany kontakt skóra do skóry w ciągu pierwszych dwóch godzin po porodzie.

Pamiętajmy, że są to wyniki uśrednione, a więc zdarzają się szpitale, gdzie te odsetki są o wiele wyższe (niektóre z nich sprawdzono w kontroli NIK – tam wyniki kontroli są jeszcze gorsze)! Przykre jest to, że nie widać aby Towarzystwo Naukowe było zainteresowane mierzeniem jakichkolwiek wskaźników swojej pracy.

 

Dalej PTGP deklaruje:

“Ze swojej strony w dalszym ciągu deklarujemy wszechstronną pomoc w realizacji działań poprawy zdrowia kobiet w każdym okresie ich życia.” Piękne słowa. Bajka i poezja. Poproszę jednak o konkretne liczby ukazujące jakiej poprawie uległo zdrowie kobiet na przestrzeni lat! Nie ma? Aaa no tak, zapomniałam, że w Polsce poza Fundacją Rodzić po Ludzku, Stowarzyszeniem Dobrze Urodzeni oraz NIK-iem nikt nie gromadzi rzetelnych danych. Dopóki nie ma danych dopóty nie ma prawdziwego Evidence Based Medicine, tylko jego nieudolna podróbka.

 

Jak PTGP buduje swój autorytet?

 

Odpowiedzi dostarcza nam pierwszy akapit oświadczenia:

 

“PTGP funkcjonuje od 1922 roku, zrzeszając największą grupę zawodową lekarzy i najliczniejszą grupę ekspertów z dziedziny ginekologii i położnictwa (…)”. Jak widać Zarząd powołuje się na swój autorytet historyczny i doświadczenie. Niestety wg Evidence Based Medicine, (z całym szacunkiem do dorobku praktyki zawodowej członków PTGP, które na pewno jest znaczące) samo kliniczne doświadczenie to w dzisiejszych czasach po prostu za mało, należy je połączyć ze znajomością badań naukowych i statystyką oraz preferencjami pacjenta, który decyduje o finalnej ścieżce postępowania medycznego. Dwóch ostatnich członów Evidence Based Care zdecydowanie brakuje zarówno w tym oświadczeniu jak i w sposobie organizacji opieki położniczej w Polsce. Brakuje do tego stopnia, że Standardowi Organizacyjnemu nadano rangę prawną, aby wymusić odpowiednie zmiany.

 

Pamiętam, jak na pierwszym roku moich studiów przy omawianiu ówczesnych standardów zadałam pytanie prowadzącej: “Czy było tak fatalnie, że w standardzie jest mowa o pukaniu do sali chorych i przedstawianiu się przez personel medyczny?”. Niech każdy z nas odpowie sobie sam na to pytanie.

Jeśli chcesz skomentować, zapraszam do postu na moim fanpejdżu. Jeśli uważasz, że warto to zostaw tam lajka i udostępnij!